MENU:

Strona Główna

Życiorys

Prywatnie

Osiągnięcia Małopolski

Zrealizowane obietnice

Galeria

Poczta

Strona Główna   Życiorys   Prywatnie   Osiągnięcia Małopolski
Wywiady   Linkownia   Zrealizowane obietnice   Galeria   Poczta

Wywiad z Ryszardem Masłowskim w Gazecie Wyborczej - 27 sierpnia


Rozmawiają Magdalena Kursa i Małgorzata Skowrońska.

Gazeta: Umówił się Pan z nami pod Wawelem ze względu na czakram?
Ryszard Masłowski:
Nie wierzę w czakram.
A wierzy Pan, że takie legendy mogą promować Kraków?
Tak, bo odwiedzający Wawel chcą usłyszeć nie tylko historię, ale i ciekawostki. Choć, paradoksalnie, o czakramie zaczęło być głośno dopiero wówczas, gdy ograniczono do niego dostęp. O smoku wawelskim przewodnicy też opowiadają turystom, choć przecież nikt nie wierzy, że porywał panny.
Jeżeli nie czakram, to co skłoniło Pana do wyboru wałów wiślanych na miejsce spotkania?
Po pierwsze, na statku odpływającym stąd poznałem, jako student I roku Politechniki, swoją przyszłą żonę. Pierwszego wywiadu jako wojewoda krakowski udzieliłem tutaj. Trzecie skojarzenie jest bardzo świeże, bo związane z powodzią. Wiedziałem, że przy takim poziomie wody nic złego Krakowowi nie grozi. Myślę o tym z dumą, bo to, że możemy czuć się bezpiecznie jest moim udziałem.
Nie ma Pan wrażenia, że zbyt wiele osób wykorzystuje wały wiślane do kampanii wyborczej? Podczas fali kulminacyjnej premier Buzek wciąż przypominał stojącym nad Wisłą krakowianom: zbudowaliśmy, umocniliśmy...
Skoro coś się nam udało, to trzeba o tym mówić. Tym bardziej, że wiele rzeczy nie najlepiej wyszło.
No właśnie, startuje Pan z ugrupowania, które w dużym stopniu straciło zaufanie społeczne i na dodatek obwiniane jest o powstanie dziury budżetowej. To trudny start.
Niektórzy uznali, że za trudny i poszukali sobie innego ugrupowania. Zdaje im się, że jak pojawią się z nalepką "nowość", to sprzedaż pójdzie lepiej.
Sondaże pokazują, że mają rację.
Marketingowo tak. Jestem jednak tradycjonalistą i uważam, że warto bronić tego, co robiłem jako przedstawiciel rządu. Popełniliśmy różne błędy, ale przecież nawet opozycja przyznaje, że w zasadzie trzeba było podjąć najważniejsze reformy. Teraz należy poddać się ocenie.
Chyba nie najlepiej ta ocena wypadła w oczach partyjnych kolegów, skoro na krakowskiej liście przerzucili Pana z pierwszego miejsca na piąte. Nie ma Pan do nich żalu ?
Nie należy demonizować pierwszego miejsca. Moim zdaniem, mocno uszczuplony elektorat prawicowy to ludzie, którzy zastanawiają się na kogo głosować. Byłbym nieszczery, gdybym jednak powiedział, że nie mam żalu.
Wygląda na to, że rozsmakował się Pan w polityce. Najpierw wojewoda krakowski, potem małopolski, a za chwilę być może poseł.
Tak, nie ma co ukrywać. Dążenie do władzy tkwi jeżeli nie w każdym człowieku, to na pewno w każdym mężczyźnie. To kwestia sprawdzenia się. Próba zdobycia wpływu na życie publiczne.
Na życie Krakowa chciał Pan wpływać m.in. programem, który roboczo nazywano "uprzykrzaniem życia prostytutkom". Okazał się skuteczny?
Umiarkowanie. Nie twierdziłem, że rozwiążemy ten problem. Była to raczej próba pokazania, że w tej dziedzinie coś chcemy zrobić. Wydaje mi się, że zawsze trzeba próbować.
Komu jeszcze, oprócz prostytutek, będzie Pan uprzykrzyczał życie jako poseł?
Jeśli wejdę do parlamentu, to na pewno moim marzeniem nie będzie uprzykrzanie życia innym . Wolę konstruować. Dzięki pełnieniu funkcji wojewody przez cztery lata i to w tak burzliwym okresie zmian administracyjnych, mam ogromną wiedzę z wszystkich dziedzin działalności państwa. Chcę ją wykorzystać.
Gdy obwołany mianem persona non grata prezydent Kwaśniewski przyjechał na jubileusz Uniwersytetu Jagiellońskiego, nie było Pana akurat w mieście. Ale mówił Pan, że miałby dylemat , czy pójść na uroczystości czy nie. W Sejmie nie uniknie Pan takich spotkań...
Z prezydentem Kwaśniewskim spotykałem się wielokrotnie jako wojewoda. Nie jest to dla mnie problem. Jestem pragmatykiem, co nie znaczy, że zapominam o przeszłości. Jeśli ktoś mówi, że nie wiedział do jakiej partii wstępuje, albo że chciał zmieniać ją od środka, to ja mu nie wierzę. Dla mnie SLD jest bezpośrednią kontynuatorką formacji komunistycznej. Ale jeśli społeczeństwo wybierze tych ludzi na swoich reprezentantów, będziemy współpracować przy rozwiązywaniu codziennych problemów. Na przykład za trzecim kampusem głosowali solidarnie wszyscy krakowscy posłowie.
Pan też będzie pamiętał o Krakowie?
Szczególnie o środowisku akademickim. Chciałbym coś dla niego wywalczyć. Jeśli nie opłaca się być asystentem, a bycie adiunktem przypomina działalność samobójczą, to taki mechanizm na dłuższą metę kompletnie wydrenuje naszą naukę. Ważna jest też budowa autostrady z Krakowa do Tarnowa, "zakopianka" i inwestycja kolejowa Podłęże - Piekiełko, która skróciłaby nawet o godzinę dojazd z Krakowa do Zakopanego.

Inne wywiady